25 września 2012

5. Gdyby ta dziewczynka wiedziała, jaki jestem naprawdę...

Kolejny dzień nie przyniósł niestety poprawy pogody. Słońce wciąż nie wychodziło zza chmur, a deszcz padał prawie non stop.

Szatynka szła przed siebie, trzymając w ręku granatowy parasol, po cichu podśpiewując swoją ulubioną piosenkę Nirvany "In bloom". Zmierzała w kierunku centrum handlowego znajdującego się kilka przecznic od zamieszkałego przez nią hotelu. Zatrzymała się przy przejściu dla pieszych i mając chwilę, rozejrzała się dookoła. Ulice były pełne przypadkowych ludzi. Stała tu, pośród wieżowców i budowli, pośród przechodniów nie zwracających na nią nawet najmniejszej uwagi. Zdecydowanie brakowało zieleni, rzędu drzew, czy zwykłego trawnika, który ciągnąłby się wzdłuż ulicy. Nie zdając sobie sprawy, że stoi przy dość dużej kałuży, po chwili poczuła, że jej buty, nogi i kawałek krótkiej sukienki są zupełnie mokre. Kobieta obok niej zaczęła się oburzać, a mężczyzna, który stał z nią głośno zaklął.

-Widziała pani jak oni jeżdżą... Banda idiotów!- zwrócił się do Oli i zaczął wyciskać wodę z nogawek swoich eleganckich spodni.
Dziewczyna uśmiechnęła się tylko, wyjęła chusteczkę i wytarła swoje mokre ciało. 

W końcu stanęła przed centrum. Obiekt był ogromny, kilkupiętrowy. Wyglądał na nowoczesny, ponieważ front zdobiły duże szyby, a na pierwszym piętrze było widać przez nie ludzi siedzących przy małych stolikach. Uśmiechnęła się do siebie i przekroczyła próg. Była pod wielkim wrażeniem okazałości budynku, który na pierwszy rzut oka nie wydawał się, aż tak obszerny. Mimo że nie przyszła tu z zamiarem zrobienia zakupów, nie mogąc oprzeć się pokusie obejrzenia znajdujących się sklepów, ruszyła przed siebie. Większość butików była bardzo ekskluzywna, jak i prezentujące się tam ceny. W końcu znalazła się na drugim piętrze, na którym mieściły się liczne kawiarnie i kilka sklepów z książkami. Zatrzymała się przy jednym z nich, który bardzo przypominał Empik. Obiecała sobie, że na pewno tu wróci, ponieważ teraz marzyła o dużej kawie. Na szczęście zaraz obok "empikopodobnego" miejsca znajdowała się niewielka kawiarnia. Spoczęła w wygodnym, skórzanym fotelu i poprosiła o duże latte oraz kawałek czekoladowego ciasta. Wyjęła laptopa ze swojej torby i włączyła Facebook'a, na którym wczoraj umówiła się z Bartkiem, żeby nie tracić niepotrzebnie pieniędzy na dzwonienie. 

Tęskniła za nim i nie wyobrażała sobie życia bez niego. Żałowała, że nie przyjechał tu razem z nią i Anitą, jednak wiedziała, że on nie może żyć bez swoich przygłupich kolegów, których żywo nienawidziła. 

Po chwili Bartek Zakrzewski pokazał się online. Uśmiechnęła się i upiła łyk ciepłej kawy, która przed chwilą pojawiła się na stoliku wraz z wyczekiwanym ciastem.

* * *

Sypialnia bruneta wolała o pomstę do nieba. Ubrań leżących na podłodze było coraz więcej, aż przy oknie nagromadził się już spory stos koszul i t-shirtów. Justinowi jednak to nie przeszkadzało, odkąd pamięta nienawidził sprzątać. Chociaż teraz, gdy nie miał już żadnej czystej koszuli, zaczął zastanawiać się, dlaczego wcześniej nie zaniósł ich do prania i prasowania. Stał w samych dżinsach i przypatrywał się stercie brudnych ubrań. Pokręcił głową z dezaprobatą i spojrzał na niepościelone łóżko, szukając wzrokiem telefonu. 

- Pete, w Tobie nadzieja- powiedział do siebie i wybrał numer- Potrzebna mi koszula...- zaczął, gdy usłyszał znajomy głos.
- Stary, naucz się prać, sprzątać i organizować sobie czas- zaśmiał się szatyn- Spotkanie masz za niecałą godzinę, a dopiero teraz dzwonisz do mnie, że nie masz się w co ubrać. Poproś Kathy...- prychnął. 
- Peter, nie czas na przemówienia i kazania- przewrócił oczami i usiadł na łóżku- Kupisz mi tę koszulę, czy mam wyjść w połowie ubrany na to spotkanie z fanami?
- 15 minut i jestem- rozłączył się.

Timberlake odłożył telefon z powrotem na łóżko i sam położył się na miękkiej pościeli, mając w głowie wczorajsze 'szczęśliwe spotkanie'. Zupełnie nie spodziewał się tego, że Amy Walker to 10-letnia dziewczynka poruszająca się na wózku inwalidzkim. Przymknął oczy, próbując przypomnieć sobie roześmianą twarz dziecka. Od dawna nie słyszał tak wielu szczerze wypowiedzianych miłych słów. I były to same zalety. Amy wyznała, że jest jej idolem, że uwielbia jego muzykę i styl, że jest naprawdę przystojnym mężczyzną. 

"Gdyby ta dziewczynka wiedziała, jaki jestem naprawdę..."- pomyślał i wziął głęboki wdech.

Otworzył oczy i wpatrywał się w biały, równy sufit, szukając jakiejkolwiek niedoskonałości. 
On- inteligentny, z poczuciem humoru, utalentowany, przystojny wręcz idealny! 
Tak cholernie niedoskonały...

Poczucie wstydu w jednej chwili ogarnęło cały jego umysł. Pierwszy raz od bardzo dawna poczuł się źle sam ze sobą. Myślał, że spotka się z dziewczyną, którą zobaczył wtedy za kulisami i, że Peter tylko się zgrywał. Dlatego w hotelu, w którym odbyło się spotkanie, wynajął apartament na jedną noc...

"Idiota" powiedział sam do siebie i podniósł się z łóżka, słysząc pukanie do drzwi.

* * *

Szatynka wpatrywała się w jedno krótkie zdanie "Muszę lecieć, pa!", które dosłownie kilka minut temu zakończyło tak bardzo wyczekiwaną przez nią rozmowę. Wyłączyła natychmiast laptopa. Poczuła, że jej oczy robią się wilgotne, a obraz zaczyna się rozmazywać. Zakryła twarz w dłoniach. Nie potrafiła powstrzymać żalu, który wziął górę nad jej umysłem i emocjami. Szybko wyjęła chusteczkę z niewielkiej, granatowej torebki i delikatnie wytarła oczy, by nie rozmazać idealnie zrobionego makijażu.

Bolało ją, że Bartek potrafi tak dobrze się bez niej bawić. Pisząc z nim, czuła chłód, który bił z każdego napisanego przez chłopaka słowa. Nie miała pojęcia, dlaczego jest mu tak obojętna. 

Z rozmyślań wyrwał ją nagły hałas, który dobiegał ze sklepu obok. Zebrała się tu spora grupa osób, której wcześniej nawet nie zauważyła, będąc pogrążona w nieudanej rozmowie ze swoim ukochanym. Wstała z fotela, chcąc zobaczyć, co się dzieje. Po chwili ujrzała wysokiego bruneta, który zmierzał w jej kierunku. Miał na sobie ciemnoniebieskie, eleganckie spodnie, białą koszulę oraz kamizelkę w kolorze dolnej części ubioru. Pewność siebie biła od niego na odległość, co powodowało, że nawet sporo starsze kobiety obracały się za jego sylwetką, wodząc rozmarzonym wzrokiem. 

Gdy był już naprawdę blisko spojrzała w jego szaro-zielone oczy, które hipnotyzowały głębią swojego koloru. Wpatrywała się w niego jak zaczarowana i z pewnością wyglądała, jak jedna z jego psychicznych fanek tyle, że nie piszczała, gdy znalazł się prawie obok niej. Nagle zatrzymał się wśród tłumu i zaczął rozdawać autografy. 

- Dla kogo?- spytał, widząc niską blondynkę, która podała mu notes i długopis.
- Dla Anny- odparła i posłała mu uśmiech.
- Proszę- powiedział i obrócił się, spotykając tym samym wzrok szatynki.

Serce zabiło mu wyraźnie szybciej niż do tej pory, widząc rumieńcie na twarzy dziewczyny, która była wpatrzona w niego, jak w obrazek swoimi intensywnie zielonymi tęczówkami. Jej twarz przybrała wyraz lekko zawstydzonej. Po chwili Justin zniknął, otoczony swoimi fankami w głębi salonu prasowego.


* * *

Wieczorem wiatr ustał, a w powietrzu czuć było przyjemne ciepło. Słońce powoli zachodziło za horyzontem.

Timberlake siedział w salonie swojego apartamentu, w którym teraz roznosił się dym papierosowy. Obiecał sobie, że nie będzie palił, ale kolejne spotkanie ze swoim drugim menedżerem wyprowadziło go z równowagi. Zawsze było coś nie tak, zawsze było jakieś 'ale'. Mężczyzna zanurzył twarz w dłoniach.

Po chwili z łazienki wyszła skąpo ubrana Kathy, która uśmiechnęła się do niego zalotnie, oświadczając tym samym, że nie ma ochoty na jakiekolwiek rozmowy. Podeszła do mężczyzny i wepchnęła mu się na kolana. 

- Kochanie, stało się coś?- spytała z troską w głosie, muskając palcami jego krótkie włosy.
- Ech- westchnął tylko i obrócił twarz w stronę okna.

Wpatrzony w zachodzące słońce, przypomniał sobie wzrok szatynki, którą spotkał dzisiaj w centrum. Musiał przyznać, że jej osoba bardzo go intrygowała nie tylko swoim wyglądem, ale i tym, że oddała spotkanie z nim małej Amy. 

- O czym tak myślisz?- spytała ponownie kobieta, widząc, że Justin jest całkowicie nieobecny myślami.

Gdy tylko obrócił twarz w jej stronę, pocałowała go krótko lecz bardzo namiętnie. Wstała i podeszła do drzwi, które prowadziły do sypialni. Przygryzła seksownie wargi na co Justin uśmiechnął się do niej i wiedział już, że tej nocy na pewno nie będzie się nudził...


* * *

Rozdział piąty. Taki sobie... Opowiadanie się jeszcze rozkręca. Mam pomysł na prolog, co mnie bardzo cieszy i gdy tylko go wstawię, na pewno Was powiadomię!

Dziękuję za wszystkie oddane głosy w ankiecie. www.Lekcja-matematyki.blogspot.com - zapraszam, chociaż blog dopiero w budowie.

Wyniki: Tak- 26 osób, Nie- 6 osób, Nie mam zdania- jedna osoba.

Ciężko było mi kończyć ten rozdział, dlatego proszę o wyrozumiałość...


09 września 2012

4.Lubił, gdy wyjeżdża z nim w trasy niepozornie- jako tancerka, a po koncercie...

Nazajutrz pogoda znacznie się pogorszyła. Słońce schowało się za ciemnymi, burzowymi chmurami. Deszcz padał już od dobrych kilku godzin, nie dając tym samym nawet cienia nadziei, że w końcu się wypogodzi. Nowy Jork nie wyglądał już tak pięknie jak wczoraj. Lecz mimo bardzo złej pogody, ulice wypełnione były tłumem przechodniów. 

Nagle deszcz zaczął bębnić w parapet jeszcze mocniej, co spowodowało, że dziewczyna obróciła wzrok w stronę okna. 

Pomieszczenie było całkiem przytulnie urządzone jak na zwykły salon w apartamencie. Na środku znajdowały się meble wypoczynkowe: sofa i dwa fotele. Naprzeciwko na ścianie przymocowany był czarny, trzydziestosześcio calowy telewizor firmy Sony. W kątach pokoju ustawione były dość spore doniczki z kwiatami, a na ścianach zawieszone zostały liczne obrazy, głównie przedstawiające zdjęcia Nowego Jorku.

Na białej, wygodnej sofie siedziała Ola, przykryta miękkim, brązowym kocem. Towarzyszyły jej dwie czarne, puchate poduszki. W dłoniach trzymała kubek ciepłego kakao, a na stojącym przy sofie szklanym stoliku znajdował się tuzin porozrzucanych, zużytych chusteczek. Wydawałoby się, że wczorajszy delikatny deszcz był całkowicie niegroźny, jednak w połączeniu z silnym wiatrem stał się zdecydowanie niepokojący. 

Nagle szatynka została wyrwana z transu przez swoją przyjaciółkę. Blondynka chciała wyjść najciszej jak się da tak, aby nie obudzić swojej towarzyszki. Jednak dopiero po chwili zauważyła, że Aleksandra już nie śpi.

- Cześć!- przywitała się radośnie i usiadła na fotelu, który znajdował się naprzeciw dziewczyny.

Ciemne oczy blondynki z niecierpliwością wpatrywały się w zarumienioną twarz szatynki, która ewidentnie wyglądała na przeziębioną.

- Jestem oczarowana tym koncertem! Było cudownie- zaczęła- Justin tak świetnie wyglądał i ten klimat. Szkoda tylko, że nie wygrałam tego spotkania, tak bardzo chciałabym się z nim umówić- nagle posmutniała i również spoglądnęła w stronę okna- Wczoraj zniknęłaś i nie wróciłaś do mnie, wystraszyłam się...

Dopiero po tych słowach Aleksandra przeniosła wzrok na Anitę, która wyglądała na wyraźnie zaniepokojoną wczorajszymi wydarzeniami.

* * *

Aleksandra pośpiesznie ruszyła w stronę stadionu, z którego dobiegały głośne krzyki i piski fanek. Znalazła się na tyle blisko, aby wyraźnie słyszeć głos wokalisty, który wspomina coś o nowym teledysku i spotkaniu, które ma się odbyć jutro o szesnastej. Widząc tłum, kłębiący się przy wejściu, zrezygnowała z dalszego marszu w stronę sceny. Nagle usłyszała głośny szum i jęk, dziewczyn, a ze sceny dało się słyszeć "Kto posiada szczęśliwy bilet numer 4678 niech zgłosi się za kulisy sceny! Dziękuję za koncert i do zobaczenia w Europie, gdzie odbędzie się moja jesienna trasa koncertowa!"- pożegnał się z fanami.

Dziewczyna spojrzała w stronę ławek, kobieta wciąż się tam znajdowała. Wyjęła swój bilet z torebki i zaczęła sprawdzać numer. 
4678...
Spojrzała przed siebie i lekko otworzyła usta...
Spojrzała ponownie...
4678!

Zacisnęła dłoń na czarnym papierku i przeniosła wzrok na kobietę i jej córeczkę. Szybko ruszyła w ich kierunku. Nagle poczuła, że jej nagie ramiona robią się wilgotne, letni, delikatny deszcz uraczył swoją obecnością Nowy Jork. 

- Wygrałam spotkanie...- zaczęła, gdy znalazła się na tyle blisko aby ją usłyszały- Ale bardzo chciałabym, żeby Amy znalazła się tam zamiast mnie- uśmiechnęła się radośnie do zszokowanej dziewczynki, której humor od razu znacznie się poprawił.
- Mamo, proszę!- spojrzała błagalnie w lekko załzawione oczy rudowłosej, a ta natychmiast przeniosła wzrok na dziewczynę. 
- Dziękuję...- wyszeptała i nachyliła się do dziewczynki, by ją objąć.


* * * 

Blondynka wpatrywała się w Olę niczym zaczarowana.
- Chyba mi nie powiesz, że oddałaś... komuś...- przełknęła ślinę- Szczęśliwy bilet!- wrzasnęła- Jakiemuś dziecku, które po prostu jest na wózku inwalidzkim, bo los tak chciał! 

Nagle wstała gwałtownie z fotela i podeszła do okna. Szatynka nie spodziewała się takiej reakcji ze strony swojej przyjaciółki. 

- Chcesz mi powiedzieć, że miałam oddać go Tobie, zamiast dziecku, które faktycznie nie miało pieniędzy aby przeznaczyć je na taką przyjemność, żeby iść na jakiś cholerny koncert. Bo Ty się kochasz w Timberlake'u- mówiąc to, zaczęła zbierać porozrzucane chusteczki.

Zupełnie nie rozumiała zachowania blondynki.

- A jeśli nawet, to co?- odwróciła się, krzyżując ręce na piersiach i spojrzała z pogardą na Olę.

- Słuchaj, nie będę tego wysłuchiwać, zrobiłam to na co miałam wtedy ochotę. A poza tym ten Twój piosenkarz od siedmiu boleści nie jest wcale taki przystojny- skłamała i dobrze o tym wiedziała.

Po chwili jednak bardzo żałowała tego, co wyznała. Anita zmarszczyła czoło, jednak po chwili dotarło do niej, co jeszcze wydarzyło się wczoraj.

- Poszłaś za kulisy?!- wrzasnęła  i aż dało się wyczuć jak ogarnia ją niepohamowana wściekłość.


* * *


New York Palace Hotel. Apartament 315. Jeden z tych bardziej luksusowych, który miał zachwycać największe gwiazdy show biznesu i innych celebrytów. Pomieszczenie było podzielone na kilka mniejszych. Największy był salon, którym rządził minimalizm. Białe ściany wręcz zlewały się z równie białym obiciem dwóch, niewielkich kanap oraz dwóch foteli, które spoczywały wokół szklanego, prostokątnego stolika do kawy. Przy ścianie, obok sof, stała srebrzysta, metalowa lampa z czarnym kloszem. W pokoju znajdował się również ogromny telewizor, rząd niskich, czarnych mebli oraz kilka niewielkich, zadbanych kwiatów. Ściany ozdobione obrazami, które przypominały raczej przypadkowe maźnięcia pędzlem, nie dodawały domowego klimatu.

Drugim pokojem była sypialnia, która urządzona była w nowoczesnym stylu. Znajdowało się w niej dwuosobowe łóżko, średniej wielkości czarna komoda i plazmowy telewizor. Obok łóżka stały dwa czarne stoliki nocne, a nad nimi przymocowane były niewielkie lampki.

Z pewnością przed przyjazdem bruneta sypialnia była nieskazitelnie czysta, jednak teraz trochę przypomniała nieposprzątany pokój nastolatka. Na podłodze spoczywał laptop marki Apple, a obok niego porozrzucane ubrania, bielizna i buty. 

Brunet przykryty czarną, satynową pościelą wpatrywał się beznamiętnie w idealnie równy, biały sufit. Po chwili jednak usłyszał jak otwierają się drzwiczki kabiny prysznicowej, a następnie lekko skrzypiące drzwi od łazienki. Chwilę później stała przed nim w różowym, przykrótkim ręczniku szatynka, której mokre włosy opadały na nagie, idealnie opalone ramiona. Była wysoka, miała prawie metr osiemdziesiąt, a jej ciało należało do tych, które "brałby" każdy facet. Dziewczyna uśmiechnęła się figlarnie i usiadła na łóżku obok leżącego mężczyzny.

- Justin, coś się stało?- spytała z troską w głosie.
- Oj, Kathy. Nic się nie stało, za niecałe dwie godziny mam to cholerne spotkanie, a nie mam najmniejszej ochoty na jakiekolwiek wypady do restauracji- mówiąc to przewrócił oczami i chwycił za telefon by sprawdzić godzinę- Ożesz... Muszę się zbierać.

Usiadł na łóżku, gdy dziewczyna chwyciła go za ramiona i obdarowała pocałunkiem w szyję. Lubił to, lubił ją i jej świetne ciało. Lubił, gdy wyjeżdża z nim w trasy niepozornie- jako tancerka, a po koncercie kocha się z nią w hotelowych sypialniach. Lubił, gdy jest tylko jego i żaden reporter nie jest wstanie wychwycić jego przelotnych romansów, gdy "nic na niego nie mają". I jest szalenie usatysfakcjonowany, że David o niczym nie wie.

Obrócił się w stronę dziewczyny i obdarzył ją krótkim, ale namiętnym pocałunkiem. Usłyszeli ciche pukanie do drzwi.

- To pewnie Peter- stwierdził i owinął się w mokry ręcznik, który leżał na podłodze. 
- Siemasz stary- przywitał się radośnie mężczyzna, podał mu rękę i bez zaproszenia wparował do salonu- Szykuj się- rozkazał, siadając w fotelu. 

Wziął do ręki pierwszą lepszą gazetę, która spoczywała na stoliku i zaczął, bez większego zainteresowania, przerzucać kolorowe kartki.

- Cześć Peter- usłyszał kobiecy głos, której właścicielką nie był nikt inny jak tancerka, której szczerze nienawidził- Nie, nie wstawaj, ja już wychodzę- stwierdziła, widząc jak szatyn odkłada gazetę i wstaje z miejsca.

Przed wyjściem szepnęła jeszcze brunetowi coś na ucho i wyszła, pozostawiając menedżera w ciężkim szoku. Justin uśmiechnął się do kumpla z satysfakcją i podszedł do barku.

- No co, ładna jest- oznajmił nalewając bursztynowego płynu do dwóch niewielkich szklaneczek.
- Ładna, ładna ale głupia! Stary, proszę Cię. Zasługujesz na kogoś mądrzejszego- Peter zrobił skwaszoną minę.
- A tak z innej beczki- Justin nagle zmienił temat, podając przyjacielowi szkło- Kto był wczoraj? Jakaś dziewczyna, kto ją wpuścił?- spytał i jednym łykiem wypił zawartość swojej szklanki.

Szatyn zmarszczył czoło i spojrzał na mężczyznę pytającym wzorkiem.

- Wysoka, brązowe włosy, malinowe usta...
- Ach ta...- Peter nagle mu przerwał- Miała szczęśliwy bilet- zaczął- Ale to nie z nią się spotkasz, przepisała bilet na inne nazwisko, więc nie wiem tak naprawdę kto będzie na Ciebie czekał w restauracji- wyznał i upił trochę alkoholu.
- Ładna- stwierdził brunet i usiadł naprzeciwko menedżera.
- No ba, śliczna- przyznał- Zbieraj się, czeka Cię zapewne jakaś niespodzianka w postaci...
- Zostawiła swoje namiary?- przerwał nagle i spojrzał z nadzieją na przyjaciela.

Jednak ten popukał się tylko w czoło, a drugą ręką wskazał Justinowi sypialnie. 


* * *


Nowy szablon, który zdecydowanie pasuje do opowiadania i bardzo mi się podoba! *.*

Rozdział chyba wyszedł dość długi, ale za dużo się w nim nie dzieje. Chciałam pokrótce przedstawić Wam życie Justina, dlatego połowa rozdziału jest o nim samym i o tym, gdzie przebywa.

Powstała strona "o blogu", myślę, że znajduję się tam kilka ciekawych informacji. W "ulubionych" wypisałam blogi, które chcą być informowane o nowych rozdziałach. Jeśli jeszcze by ktoś chciał, to proszę o info właśnie w zakładce "ulubione".

Do końca ankiety pozostało 5 dni, ale nie wiem, czy nie przedłużę jeszcze o kilka, chociaż widzę, że 16 osób jednak zagłosowało "za" blogiem, co szalenie mnie cieszy. :)

Nadrabiam, powoli, ale nadrabiam.

Dziękuję za komentarze! :)

01 września 2012

3. Dziewczyna spojrzała w jego oczy, a mężczyzna zrobił lekko zawstydzoną minę


Dzisiejszy wieczór nie należał do najcieplejszych. Temperatura gwałtownie spadła do niecałych ośmiu stopni na plusie. Na niebie pojawiły się ciemne, burzowe chmury, a delikatny powiew zamienił się w silne porywy wiatru. 

Nowy Jork nocą był piękny. Oświetlone ulice i alejki dodawały niemal bajecznego wyglądu. Wysokie,  podświetlane od dołu budynki dumnie reprezentowały centrum miasta. Ulice oblegane były przez tłum najróżniejszych ludzi, mimo że pogoda zanosiła się raczej na deszcz. Przy biurowcach stali biznesmeni, a część z nich znajdowała się już w swoich domach lub licznych pubach, by móc na chwilę odetchnąć i zapomnieć o pracy. Nie zabrakło również sporych grup młodzieży, który najczęściej przesiadywały w dyskotekach i klubach, których w Nowym Jorku było mnóstwo.


Przyjaciółki kroczyły ulicą, na końcu której mieścił się stadion. Równo o dwudziestej dziewczyny stanęły w długiej kolejce, która miała swój początek przed wielką bramą wejściową. Tłumem kłębiącym się przy stadionie były głównie dziewczyny.

- Dowiem się w końcu, czyj to koncert?- Aleksandra spojrzała z wyczekiwaniem na blondynkę, jednak w tle zauważyła niewielką grupę dziewczyn, z których dwie trzymały ogromny plakat.

Niestety były one zbyt daleko, aby dziewczyna mogła dojrzeć kto znajduje się na transparencie. Anita widząc zainteresowanie przyjaciółki odwróciła się i pośpiesznie wyjęła bilety z czarnego, skórzanego portfela.

- Wiedziałam, że nie lubisz jego muzyki, więc postanowiłam, że powiem Ci dopiero na miejscu- wyznała i  uśmiechnęła się szczerze po czym wręczyła szatynce dwie niewielkie, tekturowe karteczki koloru czarnego.

* * *

Za kulisami panował totalny chaos. Wszystko było w totalnej rozsypce. Tancerki, które miały towarzyszyć wokaliście na scenie nie miały jeszcze na sobie kompletnych strojów, a dopiero części z nich nałożono sceniczny makijaż.

W progu garderoby stał brunet, który wodził wzrokiem po ciałach szczupłych dziewcząt. Przed każdym koncertem znajdował chwilę, by móc przypatrzeć się jego seksownym towarzyszkom. Po chwili podszedł do niego Peter.

- Trzymaj- podał brunetowi plastikowy kubeczek zimnej wody- Och, jest na co popatrzeć- westchnął, widząc, że mężczyzna nie zwrócił nawet na niego najmniejszej uwagi i sam przyglądał się dziewczynom.

Zmysłowa chwila została przerwana przez drugiego menedżera- Davida.

- Za piętnaście minut wchodzisz- oznajmił i mimowolnie przeniósł wzrok na tancerki.
- Chyba muszę jeszcze coś sprawdzić- stwierdził Peter czując, że atmosfera robi się coraz bardziej napięta.

David skinął tylko głową i popatrzył na bruneta.

- Dobrze wiesz, że chcę dla Ciebie jak najlepiej- zaczął niepewnie- Więc nie strój dalej tych swoich fochów.
- To wybieraj mi jeszcze z kim mam pójść do łóżka- odezwał się mężczyzna i popatrzył na blondyna.

Wziął ostatni łyk wody, po czym zgniótł biały kubeczek i rzucił za siebie.

* * *

Gdy koncert powoli dobiegał końca, a szatynkę ogarniał nieznośny ból głowy, postanowiła wydostać się z zatłoczonego stadionu, by nie słyszeć głośnych pisków i krzyków rozhisteryzowanych fanek. Znajdując się już przed stadionem dojrzała rząd kilku drewnianych ławeczek i ruszyła w tamtą stronę. Na jednej z nich siedziała kobieta, a obok niej dziewczynka na wózku inwalidzkim. Aleksandra spoczęła na ławce obok.


Niebo nadal było zachmurzone, a w powietrzu dało wyczuć się nadchodzący deszcz.  Dziewczyna lekko odchyliła głowę do tyłu i delektowała się przyjemną chwilą, którą niewątpliwie był krótki odpoczynek. Mimo że siedziała kilkanaście dobrych metrów od stadionu, bardzo dobrze słyszała głos wokalisty, a raz po raz nawet krzyki tłumu.

- Koncert się nie podoba?- odezwała się nagle kobieta.

Kobieta trochę po trzydziestce przyglądała się szatynce. Rude, długie włosy opadały jej na cienki, czarny płaszcz przed kolana.

- Powiedzmy, że nie przyszłam tu z własnej woli- odparła Ola i uśmiechnęła się do dziewczynki- Nie przepadam za tą muzyką i za wokalistą też nie.

Dziewczynka z wyczekiwaniem wpatrywała się w Olę, jakby chciała, aby mówiła dalej.

- Jestem Amy i bardzo chciałam iść na ten koncert- odezwała się nagle i spuściła głowę.

- Kochanie, czy musisz zawracać tej pani głowę?
- Nie, niech mówi- Ola przysiadła się do rudowłosej.

Po kilkunastu minutach rozmowy szatynka bardzo polubiła swoje towarzyszki. Dowiedziała się, że mała Amy nie mogła iść na upragniony koncert, ponieważ jej matkę nie stać na tak drogie bilety. Kobieta wraz z dzieckiem zamieszkiwały Nowy Jork odkąd zaczęły się problemy zdrowotne dziewczynki. Gdy pogawędka trwała w najlepsze nagle odezwał się telefon Oli.

- Gdzie Ty jesteś? Ogłoszą zaraz szczęśliwy numer, chodź do mnie, bo się strasznie denerwuję!- blondynka wręcz krzyczała do słuchawki- Stoję tam, gdzie stałyśmy- rozłączyła się.

- To pewnie pani koleżanka, proszę iść- kobieta wyraźnie posmutniała.

Od bardzo dawna nie zwierzała się nikomu ze swoich osobistych problemów, a już na pewno nie obcej dziewczynie poznanej przy stadionie. 

- Proszę poczekać, przyjdę za 20 minut- stwierdziła dziewczyna i wzięła torebkę.

Rudowłosa skinęła tylko głową.


* * *

Kulisy ogarniał pokoncertowy zamęt. Tancerki, które wcześniej szukały swoich strojów, teraz szukały swojej prywatnej części garderoby. Muzycy ogarniali swoje instrumenty. Oświetleniowcy i reszta ekipy technicznej próbowali okiełznać scenę i zaplecze.

- Dobry koncert, stary- stwierdził Peter, gdy wszedł do prywatnej garderoby gwiazdy i poklepał siedzącego bruneta po ramieniu.
- Wiem, tylko trochę się denerwuję. Pierwszy raz ogłosiliśmy taką nagrodę- mężczyzna w dłoni trzymał puszkę letniej coli.
- Czym się martwisz? To tylko spotkanie ze szczęśliwcem, chociaż pewnie wolałbyś, żeby to była kobieta- zaśmiał się szatyn.

- Jakaś pani do menedżera- przerwał ochroniarz i spojrzał z wyczekiwaniem na Petera.

Menedżer ruszył posłusznie za mężczyzną.

* * *

Dziewczyna stała pod drzwiami wielkich kulis świata show biznesu. Miała nadzieję, że będą mili i że będzie potrafiła się z nimi dogadać. Jak człowiek z człowiekiem. Po chwili ujrzała wysokiego, dobrze ubranego mężczyznę.

- Jestem menedżerem, w czym problem?- spytał Peter.
- Prawdopodobnie wygrałam spotkanie...- zaczęła, jednak nie dane jej było skończyć.

Mężczyzna niespodziewanie jej przerwał i zaprosił do środka po czym prowadził przez długi korytarz.

- Wspaniale. Wypełni tylko pani jeden papierek, ponieważ musimy mieć niektóre pani dane- wręczył Oli dokument.
- Ale ja nie chcę iść na to spotkanie, chciałam przekazać mój bilet komuś innemu- wyznała i spojrzała na szatyna z wyczekiwaniem.
- Muszę zobaczyć, co da się zrobić. Na pewno nie chce pani iść na to spotkanie?- spytał proszącym tonem, jednak widząc zażenowanie dziewczyny już więcej o nic nie pytał- Niech wypełni pani ten dokument, musimy wiedzieć kto wchodzi na kulisy, a ja pójdę spytać, co zrobimy z tym fantem- wręczył jej długopis i po chwili zniknął gdzieś w tłumie.

Szatynka rozejrzała się po pomieszczeniu, który przypominał hol. Korzystając z okazji, że praktycznie nikogo przy niej nie było, postanowiła, że uda się w tą samą stronę, co Peter. Ruszyła powoli w tamtym kierunku i po chwili znalazła się przy garderobach. Nagle z jednej z nich wyszły tancerki, które z niewielkim problemem rozpoznała ze sceny. Zatrzymała się przy otwartych drzwiach, rozglądając się, czy w pobliżu nie ma gdzieś wysokiego szatyna. 

Z czystej ciekawości spojrzała w stronę otwartego pomieszczenia. Ujrzała tam mężczyznę, który siedział na czerwonym fotelu. Obrócony do niej plecami, nie zdawał sobie sprawy, że ktoś go obserwuje. Po chwili wstał i zaczął zdejmować czarną marynarkę i bladoniebieską koszulę.

Obserwowała każdy jego ruch, każdy centymetr jego ciała. Spojrzała na nagie, lekko opalone plecy i na wysportowane ramiona. Po chwili brunet obrócił się w jej stronę, ukazując tym samym zupełnie nagi tors. Dziewczyna spojrzała w jego oczy, a mężczyzna zrobił lekko zawstydzoną minę. Ola odwróciła szybko wzrok i wyszła z powrotem na wielki hol. Było jej głupio, że znalazła się w tak niezręcznej sytuacji. Oprała się o ścianę i przymknęła oczy. "Idiotka" skarciła się w myślach.

Nie wiedziała, co widzi w nim jej przyjaciółka, ale teraz zdała sobie doskonale sprawę, że Justin Timberlake jest jednak bardzo przystojnym mężczyzną.

* * *
Nie podoba mi się, nie wiem czemu. Jest dziwne...

Zakładka spam, żeby pod rozdziałami nie było niepotrzebnych komentarzy. 

Nadrabiam powoli opowiadania, ale przeszkadzają mi w tym poprawki. Na szczęście skończą się w przyszłym tygodniu.

Szukam osoby, która zrobiłaby dla mnie szablon :)

W ankiecie można głosować jeszcze przez 13 dni :)

Nowy rozdział w przyszłym tygodniu.

Dziękuję za miłe, budujące komentarze!