22 sierpnia 2012

2. Bez niego nie odniósłby takiego sukcesu i nie byłby tym, kim jest.



Światło wpadające do pokoju doskonale podkreślało jego styl. Ściany w kolorze brudnego różu powodowały, że pomieszczenie wydawało się niewielkie. Na przeciwko drzwi stało dwuosobowe, mosiężne łóżko, a obok mały, czarny stolik nocny oraz lampka. Biało-czarny kolor pościeli doskonale współgrał z rzędem szaf i komód, które znajdowały się po prawej stronie.

Promienie słońca delikatnie muskały twarz śpiącej dziewczyny. Po chwili jednak zadzwonił tak bardzo niechciany budzik. Aleksandra szybko chwyciła za telefon i wyciszyła nieznośny dźwięk, po czym przymknęła mimowolnie oczy, przywołując tym samym wspomnienia z poprzedniego dnia. 

Ponad dwugodzinne szukanie hotelu w samym centrum Nowego Jorku nie należało do ulubionych zajęć szatynki. Musiała przyznać, że ceny były zdecydowanie zbyt wygórowane, jednak udało się znaleźć lokum w dość rozsądnej cenie. Apartament był trzy pokojowy, a dwie sypialnie miały oddzielne wejścia do dwóch łazienek. 

Po chwili przemyśleń, Ola usłyszała ciche pukanie do drzwi. To była Anita, której długie blond kosmyki ogarniał artystyczny nieład. Bez słowa weszła do pokoju, usiadła na łóżku i zaczęła nerwowo ugniatać kołdrę. Jej ciemne oczy błądziły po satynowym materiale. Atmosfera zrobiła się nieznośna, a w powietrzu czuć było wyraźne zdenerwowanie blondynki.

- Widzę, że coś jest nie tak- zaczęła Ola i usiadła naprzeciw przyjaciółki.

Już teraz wiedziała, że ten poranek nie będzie należał do najspokojniejszych.

* * *

Jak zwykle o poranku ulice tętniły życiem. Słońce mocno grzało, a wysokie budynki rzucały błogie cienie na przechodniów. Drzewa i liczna zieleń tworzyła niesamowitą aurę beztroskiego miasta, do których bez wątpienia należał Nowy Jork. 

Znajdowało się tu wiele dzielnic biznesu, gdzie można było znaleźć biurowce oraz puby i drogie restauracje. Właśnie w jednej z nich zebrała się grupka elegancko ubranych ludzi. Były to dwie kobiety i trzech mężczyzn. Siedzieli na końcu lokalu tak, aby nie rzucać się w oczy.

- Mam nadzieję, że już wszystko zostało ustalone co do dzisiejszego koncertu - stwierdziła jedna z kobiet i spojrzała z wyczekiwaniem na resztę.

- Czy ja wiem, a co z podziękowaniami? Poza tym, nasza gwiazdka ma coś do przekazania swoim fanom, prawda?- spytał krótkowłosy blondyn i poprawił krawat. Spojrzał na młodego mężczyznę, który siedział naprzeciw niego. 

"Zaraz go rozwalę..." 
pomyślał brunet i zacisnął jedną z pięści czego nikt nie zauważył. Nie znosił, gdy David tak o nim mówił. Niestety był skazany na jego obecność od początku swojej kariery. Znał bardzo dużo wpływowych ludzi w show biznesie, organizował wywiady i wizyty w programach telewizyjnych. Bez niego nie odniósłby takiego sukcesu i nie byłby tym, kim jest. I musiał z żalem przyznać, że był od niego bardzo, bardzo uzależniony.

- Wiem, co powiedzieć. Ogłoszę numer, który wygrał ze mną spotkanie i powiadomię fanów o nowym teledysku. Co w tym trudnego?- spytał i wziął łyk zimnej coli przy czym rzucił blondynowi ostre spojrzenie.

- Może i faktycznie jest to dość proste- zauważył David- Ale dobrze wiesz, że Twoje przygotowania do koncertów wymagają, a wręcz proszą się, krzyczą i wyją- mężczyzna spojrzał na damskie towarzystwo po czym ciągnął dalej- o to, żeby ktoś w końcu coś z tym zrobił- tutaj znacznie zaakcentował słowo 'ktoś'-  Moja droga gwiazdko, często ponoszą Cię emocje  i możesz chlapnąć coś nie na miejscu. Myślisz, że później ja będę to wszystko odkręcał? Zapomnij, a to co zrobiłeś na koncercie w Berlinie było wysoce niestosowne - skończył swoją wypowiedź.

Brunet nie chciał wracać do tamtego wydarzenia. Miał z nim bardzo złe wspomnienia. Zdawał sobie wtedy sprawę, że picie alkoholu przed koncertem nie powinno mieć nigdy miejsca, ale nie potrafił poradzić sobie z upokorzeniem. Został bezczelnie zdradzony przez jedną z ładniejszych dziewczyn, które kiedykolwiek należały do niego. Całowanie na scenie fanki by zrobić swojej ex na złość było niesmaczne, a cały koncert stał się aferą, o której rozpisywała się prasa na całym świecie. Żałował tego, co zrobił, ale nie mógł już cofnąć czasu. Na szczęście fani zapomnieli o wpadce i sprawa ucichła. Zdawał sobie jednak sprawę, że pewnie wielu o tym pamięta, mimo że przepraszał publicznie. 

Wziął głęboki wdech i spuścił wzrok.
- Dobrze, więc co mam mówić?

* * *

W apartamencie panowała nieznośna cisza, która raz po raz przerywana była odgłosem wystukiwanych klawiszy na klawiaturze laptopa. Aleksandra mając dość swojej przyjaciółki i jej szalonych pomysłów zaszyła się w swoim pokoju i przeglądała nowości na portalu społecznościowym. Jednak po chwili zmieniła pozycję na leżącą i patrzyła tępo w sufit. "My i modelki" pomyślała. 

Wysyłanie ich portfolia do agencji modelek w Nowym Jorku nie było przemyślanym pomysłem. Bo po co? To, że wygrała kilka małych castingów we Wrocławiu, nie znaczyło, że chce zostać modelką. Anita również posiadała na koncie kilka udanych sesji. 

Szatynka wzięła do ręki telefon i zaczęła powoli obracać go w dłoniach. "Bartek nie dzwoni... Albo ja powinnam dać znać, że żyję." Wybrała numer.
- Cześć Bartek!
- Kochanie!- usłyszała męski głos.
- U nas wszystko w porządku. Nie nudzę się, Anita przygotowała kilka mało trafnych niespodzianek, a dziś jeszcze jakiś koncert- żaliła się.
- To dobrze, że macie co robić. Przepraszam, muszę teraz lecieć do kumpla. Odezwę się później- rozłączył się.

"Kumpel ważna sprawa". Przymknęła oczy i pogrążyła się w najróżniejszych myślach. "Mogę?" usłyszała zza drzwi. Blondynka weszła do pokoju i położyła się obok Oli.
- Przepraszam, nie wiem co mnie podkusiło, żeby zgłaszać nas do tej agencji. Może nam się uda, może ktoś nas zauważy, doceni.
- Nie jestem zła, tylko naprawdę nie wiem, czy to ma jakiś sens. Nikt się do nas nie odezwie, chociaż kto wie...- uśmiechnęła się w duchu.
- Dziś koncert, cieszysz się? Faktycznie, nie wiesz nawet czyj to występ. Musisz uzbroić się w cierpliwość...- stwierdziła Anita i w myślach dziękowała Bogu, że przyjaciółka wybaczyła jej niemiły prezent.

* * *

Tego wieczoru powietrze było dość chłodne, mimo że temperatura sięgała 20 paru stopni. Słońce powoli znikało za horyzontem, a na niebie można było dostrzec kilka jasnych punkcików. 

Pięknie oświetlony New York Palace Hotel znajdujący się na Midtown East, przy Madison Avenue zachwycał przechodniów swoim wyglądem. Budowla (zwana wieżą), w której mieściły się pokoje dla gości była bardzo wysoka, liczyła 54 piętra. Przed nią znajdował o wiele mniejszy budynek, w którym mieściła się przestronna recepcja, restauracja oraz klub fitness. 

Brunet stał przy oknie podziwiając Nowy Jork z góry. Musiał przyznać, że widok z 30 piętra był rozkoszny. Usłyszał kogoś wchodzącego do pokoju.
- Peter, zaraz zejdę- oznajmił wciąż wpatrzony w panoramę miasta.
Wysoki szczupły mężczyzna usiadł bez słowa w wygodnym fotelu znajdującym się w samym środku salonu. Ułożona z jego brązowych włosów- fala sprawiała, że wyglądał na o wiele młodszego niż w rzeczywistości jest. Miał 31 lat i był przyjacielem sławnego bruneta, ale i jego menadżerem. 

Nagle brunet podszedł do niewielkiego barku, wyciągnął dwie szklaneczki i nalał złocistego trunku. Jedną z nich podał szatynowi.
- Jeden łyk whisky przed koncertem to jeszcze nie przestępstwo.
- Wiesz jaki jest David- zaczął nerwowo Peter i spojrzał z wyczekiwaniem na mężczyznę, który wpatrywał się w pustą szklankę- Zbieraj się, za 2 godziny koncert. Przecież nie może Cię na nim zabraknąć.

* * *

Rozdział niezbyt długi, wszystko ciągnie się jak flaki z olejem, ale taki urok 'pierwszych' rozdziałów. Chciałabym mieć w miarę przemyślany wstęp, żeby później nie było niespodzianek, ale niedługo wszystko się wyjaśni i akcja pójdzie do przodu. Obiecuję, że będzie ciekawiej! 
Ciężko się pisze, gdy nie można użyć imienia jednego z głównych bohaterów, na którym, tak naprawdę, opiera się cała historia. Przedstawię go Wam w następnym rozdziale.
O Bartku bardzo mało, bo odegra dość znaczącą rolę w tym opowiadaniu i jego opis pojawi się nieco później.
Wyłączyłam weryfikację obrazkową, żeby było łatwiej komentować. Nie wiedziałam, że jest to włączone... A bardzo mnie to drażni. 
Ramkę 'welcome' należy traktować jako coś w stylu 'aktualności'. Miejsce, w którym pojawiać się będą wszelkie informacje.
Jeśli ktoś ma ochotę, to zapraszam do Listy czytelników.
Następny rozdział na pewno w przyszłym tygodniu, o ile nie później. Sesja poprawkowa się zbliża, uczyć się trzeba, ale informacje 'kiedy, gdzie i co?' na pewno pojawią się we wspomnianej już wcześniej ramce- welcome.

Liczę na Wasze szczere opinie!
Tyle na dziś, do napisania! :)

16 sierpnia 2012

1. Właśnie tam znalazła ukojenie i bezpieczeństwo


Początek lipca- wakacje. Któżby się nie cieszył? Ten letni miesiąc przynosi nie tylko wspaniałą pogodę, odpoczynek, ale i wiele niespodzianek. Niestety Aleksandra Lewandowska- wysoka szczupła szatynka nie należała do osób, które przepadały za tym, by nagle zmieniać plany. W szkole podstawowej zawsze zajmowała ostatnią ławkę, rozmyślając lub kolorując swoje rysunki na wewnętrznych okładkach zeszytu. Nie potrzebowała przyjaciółki, mimo że koleżanki z klasy zawsze miały swoje „papużki nierozłączki”. W czasach gimnazjum nabrała pewności i właśnie tam poznała Anitę Stankiewicz. Osobę niezwykle szaloną i nieprzewidywalną. Była zupełnym przeciwieństwem Aleksandry, jednak połączyła ich prawdziwa przyjaźń i pasja.

Pasja do języka angielskiego, który był dla nich fascynującym przedmiotem.  Dlatego właśnie po skończeniu gimnazjum razem dostały się do jednego z najlepszych liceów we Wrocławiu do klasy o profilu językowym z wiodącym angielskim. Do dnia dzisiejszego czas spędzały razem. W szkole, w domu, a często nocowały u jednej z nich, urządzając wieczory filmowe. Teraz, gdy obie były już w wieku 21 lat wynajęły mieszkanie i uczęszczały na Uniwersytet Wrocławski. Oczywiście studiowały filologię angielską i nie wyobrażały sobie mieć innej przyjaciółki. Jednak często Ola miała dość szalonej blondynki.

- Przepraszam Cię bardzo, ale chyba żartujesz…- powiedziała Aleksandra z nadzieją w głosie, że to, co przed chwilą usłyszała jest po prostu kolejnym żartem w stylu Anity.

- Lecimy za dwa dni.- pisnęła blondynka- Cieszysz się, prawda? Zobacz jaka jest piękna pogoda. To doskonała pora na sesję zdjęciową, nie sądzisz? Poczekaj za mną, wrócę z miasta i zaraz wymyślę Ci jakiś ciekawy motyw.

To nie był pierwszy raz, gdy dziewczyna chciała odwrócić uwagę od problemu, który stworzyła. Zawsze w takich momentach proponowała sesję zdjęciową, na której była ona fotografem. Trzeba jednak przyznać, że jej zdjęcia są całkiem dobre, a strona internetowa, którą prowadzi cieszy się powodzeniem. Jednak w tej chwili nawet sesja zdjęciowa nic nie pomoże.

- Nie da się odwołać tego lotu? Moja mama ma urodziny za trzy dni i uwierz, że wolałabym na nich być.- spytała, jednak w telefonie rozległ się tylko dźwięk zakończonej rozmowy.

Usiadła na brązowej kanapie i podkuliła nogi. Ten wyjazd był najprawdopodobniej najważniejszym wydarzeniem w jej życiu. Tak długo wyczekiwany, jedyny! Długo zbierała na niego pieniądze, które zarobiła głównie dając korepetycje dzieciom. Tak długo czekała na wizę, by tam wyjechać. Na szczęście Anita ma tam swoją rodzinę, dlatego może się z nią tam udać. Stany Zjednoczone były jej jedynym marzeniem, o którym myślała od czasów podstawówki. „Och, Anita! Niech Cię szlag…”- pomyślała i wybrała w telefonie napis „Mama”.

- Mamo, mam pewną sprawę.- wzięła głęboki oddech- Bo wiesz… Ten wyjazd. Tak, ten do Stanów…

***

- Wiedziałam, że się będziesz cieszyć.

Ola spojrzała na przyjaciółkę morderczym spojrzeniem i ugryzła się w język, by nie powiedzieć czegoś, czego później będzie żałować. Pakowanie walizek i toreb do taksówki nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy, ale dziewczyny z pomocą taksówkarza zmieściły pięć pełnych dużych toreb. Niestety wyjazd na trzy tygodnie zobowiązuje.

- Ja nie rozumiem po co tak szybko mamy tam lecieć. Nie uzgodniłaś tego ze mną. Poszłaś i kupiłaś. Uwierz, że cieszyłabym się, gdybyśmy leciały przynajmniej tydzień później. Nie zdążyłam się pożegnać z rodzicami i z Bartkiem.- stwierdziła urażona szatynka, która zajmowała miejsce tuż obok kierowcy.

Mimo wcześniej odbytych rozmów z przyjaciółką, Anita nadal nie dała jej konkretnego argumentu, dlaczego akurat teraz miały lecieć do Stanów.

- Daj już spokój. Z rodzicami widziałaś się niedawno. A Bartek nie zając, nie ucieknie. Nie martw się. Zresztą… Co Ty widzisz w tym kretynie?

- Drogie panie, proszę o spokój. Jeśli mogę się wtrącić…- taksówkarz spojrzał z wyczekiwaniem na Olę, a gdy ta rozłożyła ręce kontynuował- naprawdę nie warto się kłócić. Panno na tylnim siedzeniu, jestem w stanie stwierdzić, iż Twój pośpiech wyniknął z tego, że na czymś musi Ci bardzo zależeć, jednak to jest daleko. W waszym przypadku- w Stanach i wnioskuję, że Twoja przyjaciółka nie usłyszała od Ciebie satysfakcjonujących ją argumentów. Jeśli więc chcesz, aby ten wyjazd należał do tych, które się dobrze wspomina, radzę szczerze porozmawiać, ponieważ z doświadczenia wiem, że nie prowadzi to do polepszenia relacji, wręcz przeciwnie. Tylko szczera rozmowa mogłaby wszystko naprawić. W gruncie rzeczy wydaję mi się, ponieważ jesteście młode, że Tobie- panno na tylnim siedzeniu- chodzi o jakiegoś chłopaka lub mężczyznę.- zakończył swój wywód- Marek Lewicki, były psycholog.

Dziewczyny siedziały w ciszy. Przejażdżka przez zatłoczone miasto wydawała się być wiecznością. Niechętnie odezwała się Ola.

- Ma pan racje. Przepraszam, ale naprawdę nie dałaś mi wyboru- odwróciła się do przyjaciółki i posłała jej uśmiech.

Anita odwzajemniła gest i od tej pory nie wracały już do tej rozmowy. Gdy w końcu znalazły się na lotnisku, okazało się, że prawie spóźniły się na lot, ponieważ blondynka pomyliła godziny. Był to kolejny dowód dla Aleksandry, aby skutecznie odsunąć przyjaciółkę od planowania czegokolwiek. Odetchnęła dopiero na pokładzie samolotu. Włączyła swój odtwarzacz muzyczny. Właśnie tam znalazła ukojenie i bezpieczeństwo.

***

W USA wszystko jest większe i lepsze, oczywiście. Lotnisko nieporównywalne z tym we Wrocławiu. Ola była pod wielkim wrażeniem. Tutaj wszystko wydawało się inne. Życie piękniejsze, a nawet ludzie jakby żyli zupełnie w innym świecie.

- To gdzie mieszkają Twoja ciocia z wujem?- spytała i usiadła na wolnym krzesełku.

- Wiem gdzie mieszkają, ale najpierw i tak musimy dorwać taksówkę. Poczekaj, wyjdę na zewnątrz i spytam, czy ktoś jest wolny.- powiedziała uradowana- Ekhem, spójrz na tamtego przystojniaka. Cudo. Opalony, ciemne włosy- idealny.

- Anita! Ciszej, bo Cię usłyszy. Chcesz wyjść na kretynkę?- mówiąc to, owy przystojniak właśnie szedł w kierunku dziewczyn.

Anita odwróciła się do niego plecami i udawała, że prowadzi z przyjaciółką rozmowę. Jednak niespodziewanie chłopak zmienił kurs i po chwili dziewczyny zauważyły jak całuje się z jakąś wytapetowaną lalunią.

- O matko! A już myślałam…- zawiedziona blondynka spojrzała na parę i wyszła szukać taksówki.

***

- Wiesz co? Korki tutaj też są nieporównywalne z tymi we Wrocławiu.- zaśmiała się Ola podziwiając budynki Nowego Jorku.

Humor już trochę jej się poprawił głównie dlatego, że mogły zatrzymać się u rodziny Anity, a nie tracić pieniądze na hotele. Gdy w końcu trafiły pod wskazany adres, zapukały do drzwi.

- A może poszli na zakupy?- spytała blondynka.

- Skąd mam wiedzieć? Lepiej zadzwoń, bo nie będziemy tak sterczeć. Mam tylko nadzieję, że to nie jest kolejna niespodzianka.- zmierzyła przyjaciółkę i usiadła na schodach.

Niestety, okazało się, że wujostwo Anity pojechało na wakacje i wrócą dopiero za tydzień. Oczywiście wysłali wcześniej e-maila do dziewczyny i nawet dzwonili, ale blondynka zapomniała oddzwonić.

- Och! To nie może być prawdą.- Aleksandra spojrzała z nadzieją, jednak dobrze wiedziała, że i tym razem to nie jest żart.

- Przepraszam Cię, kochana. Nie wiedziałam. Mamy dość pieniędzy, by udać się do hotelu. Nie chcę nam popsuć tego wyjazdu. Wiem, że na niego czekałaś. Przypomnij sobie słowa tego faceta z taksówki.- uśmiechnęła się szczerze.

- Dobrze już. Nic się nie stało. Chodźmy. Odpoczniemy, a może jutro wieczorem przejdziemy się do parku, albo pozwiedzać.- szatynka wzięła torby i ruszyła w kierunku taksówki, która właśnie zatrzymała się naprzeciwko nich.

- Jutrzejszy wieczór mamy już zaplanowany. To jest niespodzianka.- ucieszyła się Anita.

Ola miała przed oczami najróżniejsze sposoby spędzania czasu. Nie zdziwiłaby się gdyby był to skok na bungee, wyjście do wesołego miasteczka, przelot balonem, skoki ze spadochronem. Przerażenie szatynki było chyba dość widoczne, ponieważ Anita wybuchła śmiechem.

- No przecież nie będzie to nic głupiego. Po prostu kupiłam bilety na koncert.- oznajmiła i zadowolona wsiadła do taksówki.

Ola pokiwała tylko głową, mając nadzieję, że nie będzie to Justin Bieber, czy jakiekolwiek inny chłam. 

***

Mam nadzieję, że jakoś to wyszło :)
Następny rozdział w przyszłym tygodniu!

Edycja 20.08- wyłapałam kilka błędów i poprawiłam.

14 sierpnia 2012

Mówiłaś, że mnie kochasz, więc dlaczego zostawiłaś mnie całkiem samego?



Edit: 22.08 - bez prologu, bo ostatnio wychodzą bezsensowne. Może za jakiś czas wstawię.